Tegoroczna edycja HOYM Industry Fest, flagowego wydarzenia organizowanego na Zabytkowej Kopalni Ignacy w Rybniku-Niewiadomiu, powróciła do korzeni pod względem terminu. Tym razem spotkaliśmy się bowiem pod koniec września, jak miało to miejsce w przypadku początkowych edycji. Biorąc pod uwagę kapryśność lipca w tym roku, decyzja o przeniesieniu imprezy na wrzesień okazała się trafna, chociaż pierwsze godziny festiwalu upłynęły nam pod znakiem opadów.

Pierwszym wydarzeniem, które odbyło się w ramach festiwalu, była prelekcja pana Alojzego Szwachuły na temat maszyny parowej działającej w szybie Kościuszko. Pan Alojzy, chociaż już jakiś czas temu przeszedł na emeryturę, tak naprawdę nigdy nie odszedł z naszej kopalni. Jako ekspert w dziedzinie obsługi maszyny oraz jej historii, przybliżył nam burzliwe losy dzisiejszej atrakcji turystycznej, a także – podczas części praktycznej prelekcji – wyjaśnił szczegółowo jej mechanizm działania. W pełni sprawna maszyna parowa z lat dwudziestych minionego stulecia została wspaniale odrestaurowana i od 2021 roku cieszy się ogromną popularnością wśród turystów i miłośników techniki.

HOYM Industry Fest co roku zaskakuje nas oryginalnością oraz pomysłowością – także w kwestii wydarzeń kulturalnych. Po fascynującej prelekcji pana Szwachuły wróciliśmy do budynku sprężarkowni, gdzie odbywała się inauguracja wernisażu fotografii pana Bernarda Bay. Wielokrotnie nagradzany i uznany w świecie fotografii artysta przybył do Rybnika osobiście, by porozmawiać ze zgromadzoną publicznością na temat najnowszej wystawy „Coal Faces” (ang. „Twarze (z) węgla”, ale również „ściana węgla” na dole w kopalni). Towarzyszyła mu pani Fabienne Foucart, z którą od wielu lat tworzy zgrany duet artystyczny. Jest mi niezmiernie miło, że mogłam poprowadzić spotkanie z tak niezwykłym twórcą! Oczywiście, fotografie Bernarda Bay można nadal podziwiać – wystarczy udać się do budynku sprężarkowni w kompleksie Zabytkowej Kopalni Ignacy.

Powoli rozpoczęliśmy podróż w kierunku świata muzyki, którą w tym roku rozpoczął Bartłomiej Talaga, multimedialny artysta tworzący na granicy dziedzin sztuki, absolwent i wykładowca Szkoły Filmowej w Łodzi. Nasz gość zaprezentował najbardziej intrygujący oraz łamiący wszelkie schematy sposób nadania maszynie parowej nowej funkcji, wykorzystując ją jako… instrument muzyczny. Spektakl „Active carbon – toxic absorber” był prawdziwie mistrzowską grą dźwięków i kolorów, nie pozostawiającą żadnego organu sensorycznego obojętnym. Reakcje publiczności po raz kolejny pokazały, że turystyka industrialna nie bez powodu cieszy się coraz większą popularnością. Myślę, że dla każdego z nas był to pierwszy – miejmy nadzieję, że nie ostatni – spektakl odegrany w tak specyficznej formie.

Godziny wieczorne pozwoliły nam przenieść się w inny wymiar – rzecz jasna, w rytm muzyki. Jako pierwszy zaprezentował się Doctor Visor, artysta z Opola zainspirowany horrorami z epoki kaset VHS. Dynamiczna muzyka elektroniczna połączona z wyrazistym basem absolutnie porwała zgormadzoną w nadszybiu Kościuszko publiczność!

Następnie przenieśliśmy się na scenę plenerową, gdzie wystąpił krakowsko-łódzki duet Rozmazani. Muzyka utrzymana w konwencji cold wave – dark pop – trip hop przeprowadzała nas przez różne nastroje, od melancholii aż po wrzenie. Wzbogacone brzmieniem żywej gitary basowej utwory idealnie współgrały z zachodem słońca i zapadającym zmrokiem. Nie bez przyczyny powtarzam, że HOYM Industry Fest to najpiękniejszy festiwal na świecie…

Wkrótce nadszybie Kościuszko wypełniła muzyka w stylu swampcore, a to za sprawą krakowskiego zespołu SMOGGG. Sam zespół nazywa swoje występy bagiennymi rytuałami i z pewnością tak intrygujący spektakl zasługuje na miano rytuału. W tekstach SMOGGG nie brakuje odwagi podejmowania trudnych tematów, takich jak fałszywe autorytety oraz życie w świecie post-prawdy. Był to jeden z tych koncertów, które zapadają w pamięć na całe życie, a to za sprawą charakterystycznego brzmienia oraz absolutnie niezwykłej atmosfery.

Jako ostatni w ramach siódmej edycji festiwalu wystąpił zespół ARRM, doskonale znany z imprez takich, jak OFF Festival czy Castle Party. Otrzymaliśmy prawdziwy muzyczny rytuał z pogranicza krautrocka, ambientu i jazzu, do tego przeprowadzony w tak nietuzinkowej scenerii, jaką jest nadszybie Kościuszko. To był prawdziwy lot w kosmos – bo przecież podczas HOYM Industry Fest absolutnie wszystko jest możliwe, prawda?

Tradycyjnie nie mogę się już doczekać kolejnej odsłony festiwalu. Należy zdecydowanie podkreślić, że oprócz Industriady jest to wydarzenie obowiązkowe dla fanów śląskiej turystyki oraz kultury przemysłowej. Bez wahania mówię zatem – do zobaczenia za rok!

Żródło: SASSY SILESIAN

Ta strona używa plików cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami używanej przeglądarki.